Nie pójdę do lekarza, bo mi coś wykryje
Pani Barbara zachorowała w 2008 roku. Kilkucentymetrowego guza odkryła w czasie kąpieli. – To się zadziało bardzo szybko. Poczułam się słaba i zmęczona, a kilka dni później odkryłam guza pod swoją pachą. Był wielkości piłeczki tenisowej. Nie badałam się, bo bałam się, że coś mi wykryją. I to był błąd- przyznaje. Pierwsza biopsja potwierdziła wystąpienie nie jednego guza, a trzech. Diagnoza: rak piersi. Kobieta szukała pomocy u wielu specjalistów, rozpoczął się wyścig z czasem. – Najpierw czerwona chemia, potem zmiana kliniki i operacja. Guz był tak duży, że po operacji, po mastektomii, lekarka mi powiedziała, że serce mam na dłoni. Dosłownie. Tyle musieli wyciąć. Do tej pory muszę uważać, aby przez przypadek nie uderzyć się w to miejsce, bo naprawdę mogę je uszkodzić- opowiada. Operacja dała nadzieję na poprawę, ale tylko na chwilę. – Część komórek nowotworowych zostało. Nie dało się tego wyciąć. Skierowano mnie na leczenie biologiczną chemią. Co trzy tygodnie, regularnie przyjmowałam leczenie. Nikt nie dawał jednak gwarancji, czy to pomoże i na jak długo, a przecież ja miałam i mam dla kogo żyć- mówi.
Między ryzykiem a szansą
Chemioterapia jest skuteczną metodą leczenia nowotworów, ale może powodować bardzo poważne skutki uboczne. Chorzy niechętnie przyznają się do dolegliwości, z jakimi zmagają się w trakcie leczenia i na długo po jego zakończeniu. – Czerwona chemia jest najsilniejsza. Ja po niej niedowidzę, niedosłyszę. Mam też poważne problemy z kręgosłupem. Mało się o tym mówi, bo chemioterapia niszczy komórki nowotoworowe, ale i uszkadza te zdrowe. Ale nie można się tego bać, trzeba walczyć- wyjaśnia. Pani Barbara szefuje Klubowi Amazonek Polkowickich, których misją jest wsparcie kobiet w chorobie, edukacja i propagowanie badań profilaktycznych. Każdego roku amazonki przyłączają się do akcji „Chronię życie przed rakiem” i zachęcają kobiety do badań. –Chcemy, żeby kobiety były zdrowe. Wiemy, jak trudny jest rak piersi, jak bardzo zostajemy z nim sam na sam. Do nas może dołączyć każda kobieta, która szuka wsparcia- dodaje.
Muszę zadbać o syna
Diagnoza przewraca życie do góry nogami. W obliczu choroby codzienne obowiązki schodzą na dalszy plan. Chorzy bardzo często też sami potrzebują wsparcia. – Mój syn ma obecnie trzydzieści lat i mnie potrzebuje. Ma zespół Downa. Jesteśmy tylko we dwoje. Ja dla niego walczę z chorobą. Nie mogę sobie zrobić przerwy na raka, bo on ma tylko mnie. To cudowne dziecko- mówi dumnie pani Barbara. Miłość do syna zdaje się być największą motywacją w walce z rakiem. Lekarze nie kryją zdumienia. Szesnastoletnia walka z chorobą pokonałaby niejednego. – Kiedy się mnie pytają, jak to robię, to mówię prawdę. Wstaję rano przy ścianie, spionizuję się, postoję, zrobię krok, myślę: wszystko na swoim miejscu, będę żyła. Nie wiem, dlaczego pan Bóg mnie tak długo trzyma. Może ma dla mnie jakąś misję?- zastanawia się i nie dowierza jednocześnie, że dzięki akcjom polkowickich amazonek, wiele kobiet odważyło się zadbać o swoje zdrowie i wykonać badania. Każdego roku z bezpłatnych badań w kierunku raka piersi i raka szyjki macicy korzysta ponad 1000 kobiet. U wielu z nich udało się w porę wykryć pierwsze zmiany nowotworowe.
Każdego roku na raka piersi zapada w Polsce 20 tysięcy kobiet, z czego ponad 6 tysięcy umiera. Wielu z tych śmierci można uniknąć, poprzez wykonywanie regularnych badań. W gminie Polkowice od 18 lat funkcjonuje program profilaktyki zdrowotnej „Chronię życie przed rakiem”, w ramach którego polkowiczanki mogą wykonać bezpłatne badania cytologiczne, USG piersi i mammografii.